Płock,
2006 r.
Aleksander
Niweliński:
Szukam misjonarza z dżungli
Wiele razy w moim życiu
zdarzało się tak, że traciłem kontakt z ważnymi dla mnie ludźmi - mówi
Aleksander Niweliński, wieloletni dyrektor płockiego zoo. - Szczególnie teraz
przed świętami chętnie bym się z nimi skontaktował i wysłał im życzenia.
Oto opowieść Niwelińskiego:
- Wiele tych historii wiąże się z moim pobytem w
Brazylii dwadzieścia jeden lat temu. Spędziłem tam pół roku. To była przygoda mojego
życia. Tym bardziej że wyjazd za granicę w czasach PRL graniczył z cudem. Samo
załatwienie wizy zajęło mi pół roku.
W San Paulo spotkałem człowieka, który pokazał mi
prawdziwe oblicze tego kraju. Nazywał się Jan Zasowski, był Polakiem z
pochodzenia, zakonnikiem - werbistą. W Ameryce Południowej pracował jako
misjonarz. Całe swoje życie oddał ubogim tubylcom. Wiele czasu spędzał w
dzikich rejonach kraju niedostępnych dla białych. To właśnie dzięki niemu
zobaczyłem prawdziwą Brazylię. Wielką nędzę i niezwykłą, bogatą przyrodę.
Bardzo chętnie skontaktowałbym się z nim teraz,
porozmawiał. W tej chwili powinien mieć około pięćdziesięciu pięciu lat.
Niestety, nasz kontakt się urwał. Myślę, że przyczynił się do tego tryb życia
Jana. Bardzo często zmieniał miejsce zamieszkania, przebywał w niedostępnych
rejonach. Ostatnią kartkę od niego dostałem niedługo po mojej przeprowadzce do
Płocka.
Oprócz misjonarza bardzo miło wspominam również
pewną kobietę z interioru. Nazywała się Dona Maria Lurdis i była wielką
miłośniczką papug. To dzięki niej udało mi się pozyskać do polskich ogrodów
zoologicznych wiele gatunków. Dona Maria była bardzo prostą i pobożną kobietą.
Największe wrażenie zrobiło na niej to, że pochodzę z kraju, w którym urodził
się papież. Na dodatek obydwaj mieszkaliśmy w tym samym mieście. Kiedy
powiedziałem jej, że miałem kiedyś okazję dotknąć Ojca Świętego, nie mogła
wprost uwierzyć. Pytała, gdzie leży Polska. To, że mój kraj znajduje się za
wielką wodą, znacznie dalej niż San Paulo, przekraczało już granice jej
wyobraźni. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczyły się jej losy.
Podobnie ciekawi mnie los pewnej brazylijskiej
rodziny, która za kilkanaście dolarów chciała mi odsprzedać dziecko. Nie byli
to źli ludzie. Do podjęcia takiej decyzji zmusiła ich bieda. Miesięczny dochód
rodziny nie przekraczał dolara. Chcieli zrobić to dla dobra dziecka, taka była
ich mentalność.
Czekamy na wasze wspomnienia o bliskich, kolegach, znajomych, których chcecie
odnaleźć.
Prócz wpisów na odnajdzmysie.pl możecie pisać maile
na adres odnajdzmysie@plock.agora.pl
***************************************************
Nenhum comentário:
Postar um comentário