Encontramos momentos na vida, que nos inspiram, para divulgarmos aquilo que a nossa própria alma sente. Com certeza, estes momentos nascem numa experiência interior, quer dizer, num profundo diálogo com Deus. Estes momentos nascem, quando mergulhamos dentro da nossa alma e nós nos perguntamos: de onde viemos, onde estamos e para onde caminhamos? E encontramos a resposta neste profundo diálogo com Deus - quando Ele se torna, para nossa existência, o Caminho, a Verdade e a Vida. Assim, compreendemos, que o Senhor nos convida a cumprir uma grande missão: que todos possamos nos chamar de irmãos e de seus filhos.

É preciso que exista mais amor e união entre nós, para que possamos ser a semelhança e a imagem de Jesus Cristo. Foi ELE que afirmou que veio para que todos tenham vida e a tenham em abundância.

Nestas reflexões, quero convosco mergulhar no fundo das nossas almas e procurar viver a vida conforme nos foi dada.

Pe. Jan Zasowski

sábado, 8 de junho de 2013

Z zapisów: Z Brazylii pisze Pe. Jan Zasowski do czasopisma kanadyjskiego „Z Pomocą”, 1993.



Kilka refleksji na temat 500-lecia Ewangelizacji Ameryki.

Jezus Chrystus powiedział: „Po owocach ich poznacie”…( Mt 12, 33). Jakie są więc te owoce?
W ciągu długiej historii 500 lat było wielu różnych siewców i żniwiarzy na tej ziemi. Jedni starali się dobrze przygotować glebę, drudzy zachwaszczali ją, dążąc do własnych – bynajmniej nie ewangelicznych – celów.

Przeważają jednak ci, który mimo różnych kryzysów, trwali wiernie,
głosząc Ewangelię przykładem własnego życia. Wielu misjonarzy stawało w obronie Indian. Wielu próbowało katechizować ich przystosowując się do tubylczej kultury. Byli przecież misjonarze, którzy bronili prawdy ewangelicznej, nie zgadzali się z niewolnictwem i ze wszystkim, co umniejszało godność człowieka. W całej historii Ewangelizacji nie brakuje świętych misjonarzy, którzy poświęcili swoje życie, aby świadczyć, że chrześcijaństwo jest religią miłości.
        
Stoimy dziś wobec smutnych faktów przeszłości: manipulowania Ewangelią, wykorzystywania jej dla nie chrześcijańskich celów i interesów. Tym złym przykładem są ci, którzy skazywali Indian na zagładę, uważając ich za niższą kategorię ludzi.

Osobny rozdział zbrodni stanowili Murzyni używani jako siła robocza i poddawani torturom. A wszystko w celach zysku i wzbogacenia się. Jest to bardzo tragiczna karta historii. Biały człowiek niósł swoje wypaczone chrześcijaństwo wraz z upokorzeniem ludom przez siebie zwyciężonym. Jest to grzech, o którym nie można zapomnieć. Ten grzech ciąży na nas do dzisiejszego dnia, bo trudno zapomnieć o cierpieniu narodów tubylczych, których krwią męczeńską nasiąkła ziemia Ameryki Łacińskiej. Zastanowienie się nad tym prowadzi do własnego rachunku sumienia i wyciągnięcia odpowiednich wniosków.

Nie raz wydaje mi się, uważamy się za specjalistów, którzy wiedzą jakie ziarno można siać, na jakiej glebie i które owoce można sprzedać. Tymczasem dziś też ciągle uczymy się. Jesteśmy na pewno bardziej informowani – a może i  dlatego, że nauczyli nas ci, którzy ewangelizowali przykładem życia; którzy mimo napotkanych przeszkód, rozumieli praktyczną inkulturację już wtedy, gdy nie było jeszcze tylu książek na ten temat, ani video kaset, Internetu, ani posiedzeń i seminariów… Ich przykład nauczył nas odkrywać zawsze nowe – może zdrowsze – wartości. Dzięki nim kontynuujemy głoszenie prawdy ewangelicznej.
        
Nawet ci, którzy popełniali błędy i ewangelizowali źle, przyczyniając się do wytworzenia negatywnej postawy wobec chrześcijaństwa, nawet ci powinni nas uczyć i otworzyć nam oczy, byśmy nie popełniali tych samych błędów.
        
Mieszkając w Brazylii i znając poniekąd sytuacje całego kontynentu Ameryki Łacińskiej, widzę wartość wysiłków nagromadzonych w ciągu 500 lat Ewangelizacji przez tylu misjonarzy i misjonarek. Wielu z nich napisało dobrą historię i dlatego musimy patrzeć z optymizmem, by Nowa Ewangelizacja była rzeczywiście nową w swych metodach i nowa w przykazaniu miłości, abyśmy rzeczywiście potrafili być otwarci na znaki czasu w Ameryce Łacińskiej i w dzisiejszym świecie. I aby nasz przykład, był  znany tym, którzy przyjdą po nas. Aby w ten sposób chrześcijaństwo na naszym kontynencie Ameryki Łacińskiej stawało się coraz dojrzalsze i zapalało swym przykładem chrześcijan na innych kontynentach.
        
W ciągu 500 lat Ameryka Łacińska otrzymała pomoc z zewnątrz, przychodzi czas, aby Kościół Ameryki Łacińskiej stał się samowystarczalny, dzieląc się swoją siłą w Ewangelizacji innych narodów.

W miłości Słowa Bożego
        
Pe. Jan Zasowski,svd


 ******************************

Nenhum comentário:

Postar um comentário