Kilka refleksji na temat
500-lecia Ewangelizacji Ameryki.
Jezus Chrystus powiedział: „Po owocach ich poznacie”…( Mt 12, 33). Jakie
są więc te owoce?
W ciągu długiej historii
500 lat było wielu różnych siewców i żniwiarzy na tej ziemi. Jedni starali się
dobrze przygotować glebę, drudzy zachwaszczali ją, dążąc do własnych –
bynajmniej nie ewangelicznych – celów.
Przeważają jednak ci,
który mimo różnych kryzysów, trwali wiernie,
głosząc Ewangelię
przykładem własnego życia. Wielu misjonarzy stawało w obronie Indian. Wielu
próbowało katechizować ich przystosowując się do tubylczej kultury. Byli
przecież misjonarze, którzy bronili prawdy ewangelicznej, nie zgadzali się z
niewolnictwem i ze wszystkim, co umniejszało godność człowieka. W całej
historii Ewangelizacji nie brakuje świętych misjonarzy, którzy poświęcili swoje
życie, aby świadczyć, że chrześcijaństwo jest religią miłości.
Stoimy dziś wobec
smutnych faktów przeszłości: manipulowania Ewangelią, wykorzystywania jej dla
nie chrześcijańskich celów i interesów. Tym złym przykładem są ci, którzy
skazywali Indian na zagładę, uważając ich za niższą kategorię ludzi.
Osobny rozdział zbrodni
stanowili Murzyni używani jako siła robocza i poddawani torturom. A wszystko w
celach zysku i wzbogacenia się. Jest to bardzo tragiczna karta historii. Biały
człowiek niósł swoje wypaczone chrześcijaństwo wraz z upokorzeniem ludom przez
siebie zwyciężonym. Jest to grzech, o którym nie można zapomnieć. Ten grzech
ciąży na nas do dzisiejszego dnia, bo trudno zapomnieć o cierpieniu narodów
tubylczych, których krwią męczeńską nasiąkła ziemia Ameryki Łacińskiej.
Zastanowienie się nad tym prowadzi do własnego rachunku sumienia i wyciągnięcia
odpowiednich wniosków.
Nie raz wydaje mi się,
uważamy się za specjalistów, którzy wiedzą jakie ziarno można siać, na jakiej
glebie i które owoce można sprzedać. Tymczasem dziś też ciągle uczymy się.
Jesteśmy na pewno bardziej informowani – a może i dlatego, że nauczyli
nas ci, którzy ewangelizowali przykładem życia; którzy mimo napotkanych
przeszkód, rozumieli praktyczną inkulturację już wtedy, gdy nie było jeszcze
tylu książek na ten temat, ani video kaset, Internetu, ani posiedzeń i
seminariów… Ich przykład nauczył nas odkrywać zawsze nowe – może zdrowsze –
wartości. Dzięki nim kontynuujemy głoszenie prawdy ewangelicznej.
Nawet ci, którzy
popełniali błędy i ewangelizowali źle, przyczyniając się do wytworzenia negatywnej
postawy wobec chrześcijaństwa, nawet ci powinni nas uczyć i otworzyć nam oczy,
byśmy nie popełniali tych samych błędów.
Mieszkając w Brazylii i
znając poniekąd sytuacje całego kontynentu Ameryki Łacińskiej, widzę wartość
wysiłków nagromadzonych w ciągu 500 lat Ewangelizacji przez tylu misjonarzy i
misjonarek. Wielu z nich napisało dobrą historię i dlatego musimy patrzeć z
optymizmem, by Nowa Ewangelizacja była rzeczywiście nową w swych metodach i
nowa w przykazaniu miłości, abyśmy rzeczywiście potrafili być otwarci na znaki
czasu w Ameryce Łacińskiej i w dzisiejszym świecie. I aby nasz przykład, był
znany tym, którzy przyjdą po nas. Aby w ten sposób chrześcijaństwo na
naszym kontynencie Ameryki Łacińskiej stawało się coraz dojrzalsze i zapalało
swym przykładem chrześcijan na innych kontynentach.
W ciągu 500 lat Ameryka
Łacińska otrzymała pomoc z zewnątrz, przychodzi czas, aby Kościół Ameryki
Łacińskiej stał się samowystarczalny, dzieląc się swoją siłą w Ewangelizacji
innych narodów.
W miłości Słowa Bożego
Pe. Jan Zasowski,svd
******************************
Nenhum comentário:
Postar um comentário