Encontramos momentos na vida, que nos inspiram, para divulgarmos aquilo que a nossa própria alma sente. Com certeza, estes momentos nascem numa experiência interior, quer dizer, num profundo diálogo com Deus. Estes momentos nascem, quando mergulhamos dentro da nossa alma e nós nos perguntamos: de onde viemos, onde estamos e para onde caminhamos? E encontramos a resposta neste profundo diálogo com Deus - quando Ele se torna, para nossa existência, o Caminho, a Verdade e a Vida. Assim, compreendemos, que o Senhor nos convida a cumprir uma grande missão: que todos possamos nos chamar de irmãos e de seus filhos.

É preciso que exista mais amor e união entre nós, para que possamos ser a semelhança e a imagem de Jesus Cristo. Foi ELE que afirmou que veio para que todos tenham vida e a tenham em abundância.

Nestas reflexões, quero convosco mergulhar no fundo das nossas almas e procurar viver a vida conforme nos foi dada.

Pe. Jan Zasowski

terça-feira, 7 de maio de 2013

Wspomnienia historyczne z misji


Płock, 2006 r.


Aleksander Niweliński: Szukam misjonarza z dżungli

Wiele razy w moim życiu zdarzało się tak, że traciłem kontakt z ważnymi dla mnie ludźmi - mówi Aleksander Niweliński, wieloletni dyrektor płockiego zoo. - Szczególnie teraz przed świętami chętnie bym się z nimi skontaktował i wysłał im życzenia.





Oto opowieść Niwelińskiego:

- Wiele tych historii wiąże się z moim pobytem w Brazylii dwadzieścia jeden lat temu. Spędziłem tam pół roku. To była przygoda mojego życia. Tym bardziej że wyjazd za granicę w czasach PRL graniczył z cudem. Samo załatwienie wizy zajęło mi pół roku.

W San Paulo spotkałem człowieka, który pokazał mi prawdziwe oblicze tego kraju. Nazywał się Jan Zasowski, był Polakiem z pochodzenia, zakonnikiem - werbistą. W Ameryce Południowej pracował jako misjonarz. Całe swoje życie oddał ubogim tubylcom. Wiele czasu spędzał w dzikich rejonach kraju niedostępnych dla białych. To właśnie dzięki niemu zobaczyłem prawdziwą Brazylię. Wielką nędzę i niezwykłą, bogatą przyrodę.




Bardzo chętnie skontaktowałbym się z nim teraz, porozmawiał. W tej chwili powinien mieć około pięćdziesięciu pięciu lat. Niestety, nasz kontakt się urwał. Myślę, że przyczynił się do tego tryb życia Jana. Bardzo często zmieniał miejsce zamieszkania, przebywał w niedostępnych rejonach. Ostatnią kartkę od niego dostałem niedługo po mojej przeprowadzce do Płocka.

Oprócz misjonarza bardzo miło wspominam również pewną kobietę z interioru. Nazywała się Dona Maria Lurdis i była wielką miłośniczką papug. To dzięki niej udało mi się pozyskać do polskich ogrodów zoologicznych wiele gatunków. Dona Maria była bardzo prostą i pobożną kobietą. Największe wrażenie zrobiło na niej to, że pochodzę z kraju, w którym urodził się papież. Na dodatek obydwaj mieszkaliśmy w tym samym mieście. Kiedy powiedziałem jej, że miałem kiedyś okazję dotknąć Ojca Świętego, nie mogła wprost uwierzyć. Pytała, gdzie leży Polska. To, że mój kraj znajduje się za wielką wodą, znacznie dalej niż San Paulo, przekraczało już granice jej wyobraźni. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczyły się jej losy.




Podobnie ciekawi mnie los pewnej brazylijskiej rodziny, która za kilkanaście dolarów chciała mi odsprzedać dziecko. Nie byli to źli ludzie. Do podjęcia takiej decyzji zmusiła ich bieda. Miesięczny dochód rodziny nie przekraczał dolara. Chcieli zrobić to dla dobra dziecka, taka była ich mentalność.

Czekamy na wasze wspomnienia o bliskich, kolegach, znajomych, których chcecie odnaleźć.

Prócz wpisów na odnajdzmysie.pl możecie pisać maile na adres odnajdzmysie@plock.agora.pl


***************************************************

Nenhum comentário:

Postar um comentário